„Potrzebne jest myślenie syntetyczne”
Informacja prasowa Tôwarzistwa Piastowaniô Ślónskij Môwy Danga (5/2010)

powrót

17 listopada 2010 r. na zaproszenie Domu Kultury w Koszęcinie, w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku, prezes Tôwarzistwa Piastowaniô Ślónskij Môwy „Danga” p. dr  Józef Kulisz wygłosił prelekcję na temat:

 

 „Czamu nōm tak ciynżko rzōndzić i pisać piyknie po ślōnsku?
Pŏrã słōw ô tym, jak sie traci mŏwa naszych starzikōw”
.

 

Podczas prelekcji m. in. prezentowany był „Gōrnoślōnski ślabikŏrz”, czyli pierwszy elementarz do nauki mowy śląskiej dla dzieci. W przygotowaniu podręcznika aktywny udział brali członkowie „Dangi”.

 

Rozmowa o Gōrnoślōnskim Ślabikŏrzu i o języku śląskim  z prezesem

 Tôwarzistwa Piastowaniô Ślónskij Môwy DANGA

dr. Józefem Kuliszem.
 

 Rozmawiał:
 Grzegorz Wieczorek

 

G. W.: Na rynku wydawniczym nie brakuje pozycji o Śląsku i po śląsku. Czym się wyróżnia Gōrnoślōnski Ślabikŏrz?

Józef Kulisz:
Gōrnoślōnski Ślabikŏrz to dzieło wyjątkowe. To pierwsza śląska czytanka dla dzieci, przeznaczona przede wszystkim do szkół. Wyróżnia ją też to, że od samego początku – z założenia - została napisana w ortografii „ogólnośląskiej” - na tyle, na ile to było możliwe. Elementarz ten może więc służyć jako podręcznik do nauki czytania i pisania w różnych częściach Górnego Śląska. Zainteresowanie, jakie wzbudził, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Wszystkie egzemplarze pierwszego, sponsorowanego wydania, są już wyprzedane.

Z czyjej inicjatywy powstał Ślabikŏrz?

 
Inicjatorem i koordynatorem przedsięwzięcia jest towarzystwo Pro Loquela Silesiana z siedzibą w Chorzowie. To ono wystąpiło do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej z wnioskiem o przyznanie dotacji na ten cel. Pozyskanie środków w wysokości 40.000 złotych w ramach Programu Operacyjnego „Fundusz Inicjatyw Obywatelskich” umożliwiło realizację projektu, jednak najwięcej wysiłku pochłonęło jego wykonanie, czyli zgromadzenie tekstów i ułożenie 46 lekcji. I tu również PLS stanął na wysokości zadania. Największą zasługę dla przygotowania elementarza ma sekretarz towarzystwa p. Mirosław Syniawa z Chorzowa – redaktor Ślabikŏrza oraz autor większości tekstów. Gdyby nie on, to Ślabikŏrza prawdopodobnie by nie było. Projekt należało wykonać w określonym, krótkim czasie. Okazało się, że znalezienie autorów, którzy dobrze władają śląszczyzną, a przy tym potrafią pisać dla dzieci, nie jest wcale takie proste. Groziło nam niebezpieczeństwo, że nie zdążymy zebrać wystarczającej liczby tekstów. Lukę tę wypełnił Mirek - bez wątpienia spisał się na medal.

Jaki wkład miała Danga?


Nasz wkład jest mniej spektakularny i trudniej przeliczalny na teksty i lekcje. Nasi członkowie napisali teksty do siedmiu lekcji. Pośredniczyliśmy też w nawiązaniu kontaktu z niektórymi autorami, którzy dobrze piszą po śląsku. Ważny wkład wniosła nasza członkini p. Danuta Pacan, nauczycielka, która weryfikowała lekcje pod względem pedagogicznym, czasami nawet proponując ich tematykę i zawartość, a także udzielała autorom wielu cennych rad. W końcu uczestniczyliśmy w konsultacjach językowych oraz w procesie korekty.
Chciałbym tu zaznaczyć, że wypowiadając te słowa nie chcę sugerować, że Ślabikŏrz to dzieło „Dangi”, ani przywłaszczać sobie zasług naszych kolegów PLS. Po prostu identyfikujemy się całkowicie z tą inicjatywą i chcemy wykorzystać nasze kanały informacyjne, żeby pomóc promować tę publikację – a przy okazji powiedzieć kilka rzeczy z naszego punktu widzenia ważnych.

Co można powiedzieć o stronie językowej Ślabikŏrza?

Na początku wypada podkreślić, że jest to praca zbiorowa, wykonana przez społeczników. Pomimo to pod względem językowym wyróżnia się w naszej ocenie bardzo pozytywnie na tle publikacji czysto amatorskich. Autorzy zadali sobie trud zapoznania się z literaturą dialektologiczną. Dzięki temu w Ślabikŏrzu dominuje śląszczyzna tradycyjna, charakterystyczna dla pokoleń, które wychowały się w środowisku jednojęzycznym – śląskim. Śląskie cechy językowe są używane świadomie i konsekwentnie. Mieszanie tradycyjnego śląskiego dialektu z polskim językiem standardowym – tak typowe dla młodego pokolenia – zostało w dużym stopniu wyeliminowane. Również teksty, które cechowała nieadekwatność stylistyczna czy wręcz indywidualna nowomowa autorów, zostały odrzucone lub oddane do poprawki. Błędy ortograficzne, gramatyczne oraz stylistyczne zostały ograniczone do minimum. Nie znaczy to, że wszystkie teksty są doskonałe, jednak wynik jest moim zdaniem dobry.

Tylko dobry?

Ocena „dobry” dla dzieła społeczników to wynik, którego nikt nie musi się wstydzić. To, że w takim dziele zespołowym znajdzie się tu i ówdzie jakiś brak, nie powinno dziwić. Czasami stylistyka jest dyskusyjna, gdyż zbytnio wzoruje się na języku ogólnopolskim - tak jak na przykład w słowie wstępnym. W tekście „Jake te Ślōnzŏki sōm?” jest mowa o śląskich cechach charakteru. Wydaje się tutaj ujawniać jakiś kompleks niższości, który autorzy kompensują przypisując Ślązakom jedynie na wskroś pozytywne cechy...
  Nie zawsze udało się autorom wyeliminować zjawisko, które my określamy mianem egzotyzmu, polegające na tym, że wybierane są słowa lub formy gramatyczne, które nie są reprezentatywne dla całości Śląska (tzn. mają bardzo ograniczony zasięg), ale sprawiają, że „śląski język” bardziej się różni w odczuciu czytającego od języka polskiego. Opis takich cech o małym zasięgu powinien raczej znaleźć się w objaśnieniach do elementarza. 

Można by wymienić jeszcze kilka słabości, ale zaznaczam: jest ich niewiele i nie są one w stanie poważnie obniżyć wartości Ślabikŏrza.

Czy nie powinniśmy się obawiać, że Ślabikŏrz promuje kulturowy skansen?

Kto myśli, że Ślabikŏrz powiela językowo-kulturowy skansen, powinien książkę przeczytać. W Ślabikŏrzu udało się powiązać wierność tradycji językowej z nowoczesnością tematów. Czytelnik nie znajdzie tu klasycznych berów i bŏjków, wiców i rozprŏwków o starych czasach. Zamiast tego są teksty o dinozaurach, astronomii czy o geografii Śląska. Wiele tekstów dotyczy naszego codziennego życia, świata dzisiejszych młodych pokoleń. Również tutaj przywracamy śląszczyźnie jej pierwotną funkcjonalność z czasów, kiedy była ona językiem prymarnym większości Górnoślązaków.

Warto to podkreślić dziś, kiedy śląszczyzna została już prawie wyparta z wielu domen życia społecznego przez polski język standardowy. W obecnych czasach śląska kompetencja językowa i komunikacyjna kolejnych pokoleń zanika. Młodzi ludzie mają kłopoty z mówieniem i pisaniem po śląsku w sposób wzniosły, czy choćby stylistycznie neutralny. A nasi dziadkowie dobrze wiedzieli lub wiedzą jeszcze, co to jest mŏwa paradnŏ, potrafili po śląsku mówić pięknie, wyrażać siebie i opisywać świat. I to bez korzystania ze wzorca polskiego języka literackiego, który był dawniej – co tu ukrywać – poniekąd językiem obcym, rozumianym biernie – językiem, którego trzeba się było dopiero nauczyć lub douczyć  (choć oczywiście nieporównywalnie bliższym niż język niemiecki lub czeski). Wielu starych Górnoślązaków opowiada o tym, lecz ich doświadczenia i odczucia znajdują się poza głównym nurtem promowanej w życiu publicznym ideologii państwowej.

Myślę, że w Ślabikŏrzu udało się to wyczucie językowe w znacznej mierze przywrócić. To odejście od konwencji kabaretowo-wicowej, od skrzywionej masztalszczyzny a powrót do korzeni.

W Ślabikŏrzu pojawiają się nowe literki, dla większości raczej egzotyczne. Czy przeciętny czytelnik będzie wiedział, co one oznaczają. Czy jest wyjaśnione, jak korzystać ze Ślabikŏrza?

Faktycznie, nie obeznanemu w materii dialektologicznej czytelnikowi Ślabikŏrza może nie być łatwo odgadnąć, jak ma rozumieć literki nie znane mu z języka polskiego, na jakich zasadach opiera się ortografia. Ślabikŏrz powinien zostać uzupełniony o obszerne wyjaśnienia i wskazówki dla czytelnika i nauczyciela. Bez nich korzystanie z podręcznika oraz uczenie się ortografii jest utrudnione.

Zdawaliśmy sobie sprawę z tego problemu od samego początku, ale wąskie ramy czasowe projektu nie pozwoliły nam naszego pomysłu zrealizować. Jesteśmy z kolegami z PLS całkowicie zgodni, że taki dodatek musi jeszcze powstać. I to się z pewnością stanie. Postaramy się wykonać to dzieło w ciągu roku. Zależy nam na tym, bo dopiero Ślabikŏrz uzupełniony o część wyjaśniającą będzie mógł być w pełni użyteczny.

Co powinien wiedzieć nauczyciel korzystający na lekcjach ze Ślabikŏrza?

Uważamy, że nauczyciel powinien przede wszystkim dobrze się orientować, jak się mówi po śląsku w okolicy, z której pochodzą dzieci. Nie powinien on uczyć dzieci mowy innej niż ta, która jest charakterystyczna dla danej miejscowości. Znając podstawowe cechy systemowe miejscowej gwary nauczyciel powinien wskazać w Ślabikŏrzu miejsca, w których występują odchylenia od zwyczajowej normy panującej na danym obszarze.

Takie różnice są prawie zawsze bardzo łatwe do zidentyfikowania i do nauczenia, ponieważ dotyczą one powtarzających się typów morfologicznych. Przykładem może być końcówka pierwszej osoby liczby pojedynczej czasowników w czasie teraźniejszym. W Ślabikorzu zapisuje się ją jako (jo idã, jo robiã itd.) Tymczasem w południowej części naszego regionu pojawia się w tym miejscu końcówka -e a jeszcze dalej na południe (Cieszyńskie), -ym (jo ide/idym, jo robie/robiym). Jest to cecha systemowa i łatwa do wychwycenia. Nauczyciel powinien to wiedzieć i w czynnych wypowiedziach uczniów wymagać, żeby używali oni form typowych dla ich gwary. Innym przykładem może być mazurzenie, które w Ślabikŏrzu nie jest oznaczone.

W dodatku objaśniającym postaramy się wszystkie takie cechy systemowe szczegółowo opisać i uczulić nauczycieli, na co mają zwracać uwagę. Jeżeli nauczyciel nie ma dokładnej orientacji, jak się mówi w danym regionie, to może on na początku roku szkolnego zacząć lekcje od tego, żeby – z pomocą miejscowych uczniów - wychwycić i ustalić miejscowe formy („Jak sie u nŏs gŏdŏ/rzōndzi?”) Nauczyciel mógłby zadać uczniom zadanie domowe i poprosić, żeby wspólnie ze starszym członkiem rodziny lub sąsiadem „poprawili” tekst czytanki tak, aby była ona całkiem „po naszymu”.

Podobne rozwiązania przyjęły się na Kaszubach, gdzie różnice gwarowe między północą a południem są większe niż na Śląsku. Również tam zaleca się, żeby lekcje kaszubskiego prowadził nauczyciel znający gwarę danego miejsca.

Czy takie podejście nie jest zaprzeczeniem standaryzacji? Niektórzy oczekują, że „standard” oznacza jednowariantowość i że będzie jeden „śląski język literacki”, a warianty śląskiego języka, które odróżniają się od niego, nabędą co najwyżej status „dialektów”. Przeciwnicy kodyfikacji podnoszą zaś zarzut, że nie wolno sztucznie standaryzować „kilkunastu zespołów gwarowych”, bo oznacza to zniszczenie naturalnego bogactwa.


Standaryzacja nie musi oznaczać jednego wariantu. Trzeba to ciągle powtarzać, ponieważ ci, którzy podnoszą takie zastrzeżenia, z reguły opierają swój sąd na doświadczeniach, jakie mają z językiem polskim – jedynym znanym im z autopsji wzorem. Języki urzędowe wielkich i starych państwowości – jak polski, niemiecki czy francuski – wykształciły po wielu wiekach funkcjonowania swój ścisły standard, którego określenie nie sprawia użytkownikom kłopotu, gdyż z reguły „czuje się”, co do standardu należy a co już nie. Nawiasem mówiąc dziwi mnie brak logiki w rozumowaniu przeciwników kodyfikacji śląszczyzny: Tym, którzy obawiają się zubożenia różnorodności gwarowej przez hipotetyczny śląski język standardowy, nie przeszkadza fakt, że w obecnych czasach to właśnie język ogólnopolski zubaża językową różnorodność Śląska!

Natomiast języki mniejszościowe, funkcjonujące bardzo długo jedynie w formie mówionej, bez statusu języka urzędowego, zazwyczaj nie mają jednego silnego standardu, albo też standard taki ma problemy z akceptacją społeczności językowej. Dlatego też dyskutując na temat języka śląskiego należy raczej szukać odniesień w innych małych językach mniejszościowych takich jak język dolnoniemiecki, ladyński czy kaszubski. W dolnoniemieckim, którym posługują się ciągle jeszcze miliony ludzi w północnych Niemczech, standardu praktycznie w ogóle nie ma. Pomimo to język ten jest pod ochroną (tj. ma status języka regionalnego), a w ośrodkach uniwersyteckich można się go uczyć oraz poznawać jego historię. Istnieje też bogata literatura, jest prasa oraz audycje radiowe i telewizyjne w języku dolnoniemieckim.

Pouczający jest przykład języka ladyńskiego (blisko spokrewnionego z włoskim), którym posługuje się rdzenna ludność w niektórych dolinach południowotyrolskich Dolomitów. W każdej z tych dolin w użyciu jest trochę inny dialekt. Ladyński tygodnik „La Usc di Ladini” (=Głos Ladyńczyków) jest podzielony na części regionalne. W zależności od tego, skąd pochodzi dany artykuł, takim subwariantem jest on napisany. Wypośrodkowany standard, pomimo że istnieje, nie cieszy się zbytnią popularnością. Nie mniej jednak taka sytuacja nie jest przeszkodą w skutecznym organizowaniu życia społecznego po ladyńsku.

Wydaje nam się, że jest to najbardziej pasujący do śląskich realiów model. Standard, który obejmuje i umożliwia naukę trzech głównych poddialektów: „katowickiego”, cieszyńskiego oraz opolskiego. Nam nie chodzi o to, żeby arbitralnie narzucać jednym Ślązakom cechy językowe innych części Śląska, lecz o to, żeby wszystkim zainteresowanym ów standard pomógł w nauce ich własnego dialektu oraz w uświadomieniu sobie różnic w stosunku do polszczyzny ogólnej. Największym bowiem problemem językowym Śląska etnicznego jest obecnie powolne rozpływanie się rdzennej, tradycyjnej śląszczyzny w morzu polszczyzny ogólnej, mieszanie ze sobą obu bliskich sobie systemów na każdej płaszczyźnie językowej. Prawie zawsze jest już tak, że cecha opisywana w dawnej literaturze jako śląska i w oryginalnych tekstach gwarowych występująca konsekwentnie, w języku młodego pokolenia występuje niekonsekwentnie lub coraz rzadziej i tylko na przemian z wariantem ogólnopolskim.

Ci, którzy tak mocno podkreślają, jak bardzo regionalne warianty śląszczyzny się między sobą różnią, zapominają, że pomimo tych różnic ogromna część systemu językowego jest wspólna, a dystans językowy pomiędzy tradycyjnymi gwarami opolskimi a gwarami południowo-cieszyńskimi jest o wiele mniejszy, niż dystans pomiędzy jakąkolwiek gwarą śląską a językiem ogólnopolskim.

Przy rozpatrywaniu różnic pomiędzy poszczególnymi gwarami górnośląskimi potrzebne jest pewne myślenie syntetyczne. Przykład z mojej praktyki zawodowej nauczyciela akademickiego na Politechnice Śląskiej: Jak uczyć mikroprocesorów, jeśli na rynku dostępnych jest kilkadziesiąt rodzin tych układów i kilkaset, jeśli nie więcej, typów? Można podejść do problemu syntetycznie: zamiast omawiać oddzielnie poszczególne konstrukcje, lepiej wymyślić na potrzeby wykładu modelowy mikroprocesor, który jest połączeniem najbardziej typowych cech tych urządzeń. Z pomocą takiego modelu mogę poprowadzić wykład w taki sposób, że studenci najpierw poznają mikroprocesor modelowy, a potem, na tym tle, pokazane im zostaną odstępstwa od modelu występujące w poszczególnych rozwiązaniach praktycznych. Taki modelowy, abstrakcyjny konstrukt intelektualny ma więc sens, nawet jeśli nikt go nie produkuje, ponieważ pomaga nam znaleźć porządek w masie szczegółów i lepiej zrozumieć istotę rzeczy.

Czy ortografia zastosowana w Ślabikŏrzu, to już ów śląski język? Czy teraz każdy musi tak pisać?

Jeszcze nie. Ortografia Ślabikŏrza – z małymi wyjątkami - to wynik porozumienia, które zawarliśmy w 2009 roku w Cieszynie w zespole pracującym pod kierownictwem prof. Jolanty Tambor. To porozumienie opierało się na dobrej woli stron uczestniczących w pracach i autorytecie p. profesor. Zespół ten, w skład którego wchodzili społecznicy zainteresowani tematem oraz w którego pracach również my uczestniczyliśmy, nie jest w stanie zastąpić Komisji Kodyfikacyjnej z prawdziwego zdarzenia, która ma umocowanie prawne, dające jej mandat do podejmowania decyzji, i która systematycznie pracuje. Dopiero jeśli taka komisja powstanie, a następnie pisownię zatwierdzi, będzie można mówić o obowiązującej ortografii języka śląskiego. Są oczywiście duże szanse, że większość ustaleń naszego zespołu uzna również postulowana komisja. Dodajmy: Komisja złożona z naukowców i znawców tematu; społecznicy powinni mieć jedynie głos doradczy.

Na razie są to jednak tylko nadzieje na przyszłość. Problemem jest brak specjalistów, a bez autorytetu naukowego trudno będzie naszym stowarzyszeniom taką komisję stworzyć na własną rękę. Dialektologów specjalizujących się w śląskiej dialektologii jest niewielu, a specjalistów gotowych pracować w takiej komisji - póki co społecznie, mających na to czas i siły - jeszcze mniej. To jest dzieło, któremu trzeba się poświęcić. A każdy z nas ma swoją pracę, rodzinę i obowiązki. Niestety tracimy tutaj cenny czas.

Ortografia Ślabikŏrza uwzględnia większość postulatów naszego towarzystwa. Jako człowieka mającego pewne pojęcie o komputerach trochę mnie natomiast martwi egzotyczność niektórych znaków. Mniejsza o to, gdy chodzi jedynie o zastrzeżenia natury mentalnej lub estetycznej. Gorzej, gdy wprowadzamy literki prawie w żadnym innym języku nie używane. Mam tu na myśli znaki ŏ oraz ō, które w epoce internetu i informatyki niepotrzebnie naszą ortografię nieco upośledzają. Problem polega na tym, że znaki te są zdefiniowane jedynie dla podstawowych krojów czcionek, a tych jest niewiele. W większości z tysięcy czcionek, które ma do dyspozycji grafik przygotowujący np. ozdobne wydawnictwo, te znaki nie są uwzględnione. I, jak się obawiam, stan ten może się nie zmienić nigdy, ponieważ firmy tworzące nowe oprogramowanie i nowe czcionki nie będą tracić czasu i środków na opracowywanie znaków, które prawie nikomu nie są potrzebne. Ogranicza to poważnie wybór czcionek, które są z proponowaną ortografią kompatybilne. Uważam więc, że należałoby tę kwestię poważnie rozważyć jeszcze raz. Powtarzam jednak: dla „Dangi” ważniejszy od literek jest wybór zjawisk, które należy w przyszłych słownikach i podręcznikach do języka śląskiego oznaczyć.

Jakie nadzieje wiąże Danga ze Ślabikŏrzem?


Mamy nadzieję, że Ślabikŏrz pomoże Ślązakom kształcić się i świadomie pielęgnować swój język etniczny. Jednym z naszych najważniejszych postulatów jest edukacja. Wierzymy, że śląski elementarz będzie zalążkiem edukacji śląskojęzycznej z prawdziwego zdarzenia w szkołach.

Jednocześnie zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że szkoła nie jest w stanie całkowicie zastąpić śląskojęzycznego wychowania w rodzinie - szkoła może je jedynie wspomagać. Jeżeli młodzi Ślązacy zakładający rodziny nie będą ze swoimi dziećmi świadomie, starannie i konsekwentnie mówić po śląsku, to wtedy śląski język w szkole i w przestrzeni publicznej będzie spełniał rolę jedynie symboliczną, będzie emblematem, bladym wspomnieniem utraconej etniczności. Śląski elementarz jest więc adresowany także do osób prywatnych, a szczególnie do młodych rodziców. Wierzymy, że wzmocni on naszą świadomość językową i etniczną i pomoże zatrzymać proces asymilacji językowej.

Co teraz? Jakie zadania stoją przed tymi, którzy pragną trwania naszego języka?


Jeśli naprawdę myślimy o śląszczyźnie poważnie – jako o języku służącym do komunikowania się w życiu codziennym i nie chcemy się pogodzić z jej zanikiem, to musimy umożliwić jego naukę. Użytkownicy śląszczyzny, jeśli borykają się z niepewnościami językowymi, powinni mieć dostęp do podręczników do gramatyki i ortografii oraz do słowników – nie dyferencyjnych lecz pełnych, takich z prawdziwego zdarzenia. Żeby tego dokonać, trzeba zbudować struktury edukacyjne. Powinna być możliwość studiowania języka śląskiego, a celem studiów powinna być czynna znajomość śląszczyzny w mowie i piśmie, znajomość jej historii i literatury! Potrzebna jest certyfikacja uprawnień do nauki śląskiego języka w szkołach. Język śląski na maturze? - dlaczego nie!

Co do tego, że takie działania są konieczne, nie mamy żadnych wątpliwości. Z naszych codziennych doświadczeń i obserwacji wynika, że ludzi, którzy chcą się po śląsku uczyć, jest dużo. Natomiast tych, którzy potrafiliby w śląszczyźnie kształcić innych, można policzyć na palcach jednej ręki!

Ochrona małego języka to praca na cały etat i na całe życie. Nie da się tego robić jedynie siłami społeczników. Jeśli sprawę śląskiego języka chcemy pchnąć na nowe tory, musimy stworzyć sytuację, w której ludzie wybierając studia po maturze będą wiedzieć, że z pracą na rzecz śląszczyzny będą mogli związać swoje kariery życiowe i z tej pracy utrzymać siebie i swoje rodziny.

Bardzo ważne jest utworzenie Komisji Kodyfikacyjnej jako gremium, w którym można by było dyskutować i rozważać wszystkie za i przeciw; gdzie znawcy dialektu śląskiego, naukowcy-dialektolodzy mogliby wymieniać argumenty i wybierać rozwiązania najlepsze.

Uważamy, że również regionalna prasa powinna się otworzyć na poważną publicystykę po śląsku. Taką publicystykę można tworzyć już teraz – o co apelował znany literat Alojzy Lysko z Bojszów. Na razie musimy pokonać ciągle funkcjonujące bariery mentalne. Na początku mamy zamiar w okresie poprzedzającym Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego (21 lutego) zwracać się do gazet i proponować im współpracę. Święto to, które zostało ustanowione, aby zwrócić uwagę na problem zagrożenia językowego dziedzictwa ludzkości, jest doskonałą okazją, aby na przykład jedną stronę wydania gazety napisać po śląsku.

W tych wszystkich działaniach bardzo pomocne byłoby wsparcie ze strony państwa, a przede wszystkim uznanie mowy śląskiej za język regionalny. Uważamy jednak, a dowodem na to jest właśnie Ślabikŏrz, że wiele rzeczy można zrobić już teraz, nie czekając na zmianę ustawy, a aktywnie działając w takich okolicznościach, jakie mamy. Kodyfikacja i organizacja edukacji śląskojęzycznej będzie sprawdzianem, na ile nasza śląska społeczność jest aktywna, pracowita, zintegrowana, sprawna intelektualnie i organizacyjnie.

Jak więc widać, jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia, Ślabikŏrz to dopiero pierwszy krok, choć konieczny.

To brzmi, jakby sprawa nie była wcale przesądzona. Czy istnieje obawa, że nasze dążenia nie odniosą sukcesu? Być może jako grupa etniczna naprawdę jesteśmy „dupowaci”, jak się to czasami powtarza?

Ślązacy sami w sobie nie są mniej inteligentni niż inni ludzie, ale w naszej społeczności działała i ciągle działa selekcja negatywna. Kto się wybił, zdobył wykształcenie, ten porzucał śląski język dzieciństwa, język swoich przodków - przestawał być „językowym Ślązakiem” (co oczywiście nie znaczy, że przestał być Ślązakiem w ogóle). Dlatego mamy dziś tak niewielu śląskich intelektualistów, którzy przekazują swój język następnym pokoleniom i tworzą poważną literaturę po śląsku. Jest to zresztą zjawisko charakterystyczne dla całej Polski: Awans społeczny jest prawie zawsze związany z wyzbyciem się języka, który jest inny niż norma. Co gorsza – z przejęciem języka większości związana jest często zmiana mentalnościowa: sami zaczynamy postrzegać nasz mniejszościowy język tak, jak czyni to większość.

Poglądy lub nawet bardzo głęboka wiedza o „gwarze śląskiej” nie zastąpią żywego języka – narzędzia komunikacji. Dyskusje i pogadanki o śląszczyźnie są wysoce niewystarczającym sposobem na jej ochronę. Tu tkwi źródło słabości i ślimaczego tempa działań na rzecz języka śląskiego – nie mamy elit śląskojęzycznych, które byłyby gotowe poświęcić się temu fundamentalnemu zadaniu. W hierarchii wartości śląszczyzna, nawet wśród tych, którzy jej sprzyjają i życzą nam jak najlepiej, nie znajduje się na czołowym miejscu.

„Danga” wierzy jednak, że środowiska śląskie podołają wyzwaniu. Poparcie dla idei śląskiego języka regionalnego zadeklarowały wszystkie liczące się organizacje regionalne. Każdy nas dopinguje, każdy się interesuje – to budzi nadzieję. Z drugiej strony liczba tych, którzy potrafiliby się przyłączyć i nas wesprzeć, jest bardzo niewielka. To nie jest ruch masowy.

Ludzie zapoznając się z naszymi postulatami pytają często: śląski to gwara czy język?


Spór o to, czy śląszczyzna jest gwarą czy językiem, jest zazwyczaj bardzo jałowy. Toczą i nagłaśniają go publicznie często te środowiska, które sprzeciwiają się jakiejkolwiek emancypacji językowej Ślązaków. Zamknięcie naszej mowy w zaklętym kręgu rzekomej wiecznej „gwarowości” w pewnym sensie mocą samej definicji nie pozwala na podwyższenie statusu śląszczyzny i realizację tych wszystkich postulatów, o których mówiłem przed chwilą.

Nam się podoba wypowiedź prof. Bogusława Wyderki, redaktora „Słownika Gwar Śląskich”, która według nas bardzo trafnie obnaża jałowość sporu: „Pod względem lingwistycznym gwara to jest odrębny, pełnoprawny język”. Słowa te padły na spotkaniu poświęconym gwarom w okolicy Olesna w Liceum Ogólnokształcącym w Oleśnie w zeszłym roku.

Warto przypomnieć, że Ślązacy po śląsku nigdy nie nazywali swojego języka gwarą, nie mieli też jakiegoś określenia, które by wyrażało jej rzekomy niższy status. W znakomitym słowniku Olescha znajdziemy słowo mŏwa (pojawiające się również w śląskiej nazwie naszego stowarzyszenia), którym określa się zarówno śląszczyznę (ślōnskŏ mŏwa) jak i wielkie języki narodowe (francuskŏ, polskŏ mŏwa), a nawet gwarę jednej wsi (świyntojańskŏ mŏwa). Dlaczego więc dziś – my Ślązacy – mamy w dyskursie publicznym przejmować bezkrytycznie terminologiczną – a co za tym idzie również mentalnościową - dyskryminację naszego dialektu? Dlaczego o języku kogoś, kto posługując się polszczyzną standardową przeklina lub wyraża się niechlujnie i niedbale, mówimy, że to język, natomiast język człowieka, który mówi pięknie i wzniośle po śląsku, nazywamy gwarą? Co chcemy takim zróżnicowaniem wyrazić? Czyż nie odchylenie od obowiązującej normy, podrzędność, czyli niepełnowartościowość i gorszość kultury? Nie wątpimy, że na gruncie ściśle naukowym, wolnym od uprzedzeń i subiektywnych wartościowań takie rozróżnienie jest uprawnione. Uważamy jednak, że nagminne nadużywanie pojęcia „gwary” w dyskursie politycznym i odmawianie śląszczyźnie statusu języka regionalnego blokuje nam dziś możliwości rozwoju i realizowania skutecznej polityki językowej, czyli cementuje dyskryminację.

Żeby uczyć „dialektu” lub „gwary”, trzeba używać tych samych metod jak przy nauce „języka”. W praktyce ochrona czy nauka jakiegokolwiek systemu językowego sprowadza się do tych samych działań. Więc również z pedagogicznego punktu widzenia gwara jest językiem. My w „Dandze” wolimy mówić o śląskim języku, uważamy jednak, że ważniejsza od suchych definicji jest pewna mentalność, która pozwala traktować mowę śląską jako wartą pielęgnowania i zachowania na równi z innymi językami i zapewnić jej godne miejsce w życiu społecznym Górnego Śląska.

Gdzie można Ślabikŏrz kupić?


Najlepiej skontaktować się ze stowarzyszeniem Pro Loquela Silesiana (www.silesiana.org.pl). Zaznaczyć jednak trzeba, że egzemplarzy z pierwszego, dotowanego wydania po cenie 2,5 zł nie można już dostać. Można jednak nabyć elementarz po normalnej cenie dla klientów prywatnych, tj. ok. 38 zł za sztukę. O ile nam wiadomo, ślabikŏrze są w sprzedaży także w sklepach internetowych Silesia Progress (www.silesiaprogress.com) oraz Hanysek (www.hanysek.pl) i w niektórych księgarniach na terenie Górnego Śląska.

 

Na dalsze pytania dotyczące śląskiego języka regionalnego oraz Tôwarzistwa „Danga” odpowie dr Józef Kulisz (e-mail: jozef.kulisz@gmail.com; tel.: 609 09 68 86)

 

 

gościny na stronie udzielił rudolf z folwarku

powrót

                                                                                                          Odwiedzin ogółem: 004381 Odwiedzin dzisiaj: 2

Ilość osób on-line: 1