Szkoła w Prószkowie ma
swojego patrona |
|
powrót |
|
|
13
września 2010 roku - w 134 rocznicę urodzin
ks. Hugo Kwiotka - wieloletniego proboszcza w
Prószkowie (1907-1959), szkoła przyjęła jego
- jako swojego patrona. podczas pięknej, bardzo dostojnej uroczystości.
|
O
godzinie 9.00 – rozpoczęła się uroczysta Msza Święta, której przewodniczył
Ksiądz bp. Jan Kopiec. Słowo
wprowadzenia wygłosił ks. proboszcz Andrzej
Hanich. Chór Wigbertschule z Hünfeld
śpiewem uświetnił liturgię. Homilię wygłosił ks. bp. Jan Kopiec,
podkreślając, że szkoła dokonała właściwy wybór patrona...."wybraliście
swojego, który tu w Prószkowie wśród was żył i wam służył przez 52 lata
- w trudnych czasach".
|
|
Podczas liturgii |
|
|
|
Moment poświęcenia sztandaru przez
ks. bp. Jan Kopca |
|
Po homilii ks. bp. Jana Kopca i wyznaniu
wiary, następuje uroczyste przekazanie sztandaru. Rodzice przekazują
sztandar na ręce Pani Burmistrz – Róży Malik.
Następnie Pani Burmistrz przekazuje sztandar Pani Dyrektor Publicznego
Gimnazjum w Prószkowie – Joannie Rasch. Po
przemowie sztandar przejmuje poczet sztandarowy
Publicznego Gimnazjum w Prószkowie.
|
|
Rodzice przekazują sztandar - na
ręce burmistrza miasta Prószkowa pani Róży Malik |
|
Burmistrz miasta Prószkowa
Róża Malik - przekazuje sztandar na ręce
dyrektora szkoły w Prószkowie pani Joannie Rasch |
|
Dyrektor szkoły w Prószkowie pani Joanna
Rasch - przekazuje sztandar na ręce młodzieży
|
|
|
|
|
|
Schulleiter des
Huenfelder Wigbertgimnasium Herrn
Alfred Helgert mit Seiner
ehefrau Helga |
|
Schulleiter des
Huenfelder Wigbertgimnasium Herrn
Alfred Helgert mit Seiner
ehefrau Helga |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Te Deum Laudamus
- kończy uroczystość poświęcenia sztandaru. |
|
Podziękowanie i kwiaty dla ks.
biskupa |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Uczestnicy
nabożeństwa i sztandar w drodze do OKiS - gdzie odbędzie sie oficjalna
uroczystość nadania imienia szkole w Prószkowie
|
|
|
|
|
|
|
|
W między czasie -
odwiedziłem grób księdza Patrona na cmentarzu
w Prószkowie. |
|
|
Rozpoczęły się
oficjalne uroczystości.
Przewodnicząca Rady Miasta Prószkowa Klaudia Lakwa
odczytuje Uchwałę Rady Miasta
o "Nadaniu imienia szkole w Prószkowie"
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Powitanie
uczestników uroczystości.
Pani Dyrektor Joanna Rasch
|
Cieszę się
bardzo, że uczestniczycie w tym ważnym dla dziejów szkoły momencie. Mam
zaszczyt powitać wśród nas: |
Ryszarda Gallę - posła na
sejm Rzeczypospolitej Polski
Ks. Jana Kopca - biskupa Diecezji
Opolskiej
Różę Malik - gospodarza Gminy
Prószków panią burmistrz
Henryka Lakwa -
prószkowianina Starosta Powiatu Opolskiego
Klaudię Lakwa -
przewodnicząca Rady Miejskiej a Prószkowie
Ich begruesse unter uns den Schulleiter des
Huenfelder Wigbertgimnasium Herrn
Alfred Helgert mit Seiner
ehefrau Helga , danke Schoen
das sie Ihren chor mitgebracht haben.Witam
serdecznie księży proboszczów parafii z których pochodzą nasi uczniowie:
Szczególnie ks. Prałata
Andrzeja Hanich -
Prószków
ks. Krystiana Ziaję - parafia
Chrząszczyce
ks. Jana Wolnika
- z parafii Ligota Prószkowska
ks. Waldemara Klingera -
parafia Winów
|
Miło mi gościć członków komisji
oświaty z Rady Miasta Prószkowa: Marię
Zdera i Alfreda Galusa. Witam skarbnika Gminy Prószków panią
Gabrielę Gwóźdź, Nadleśniczego
Nadleśnictwa Prószków pana Lecha Olczyka
, przewodniczącego Towarzystwa Społeczno Kulturalnego Niemców na
Śląsku Opolskim Norberta Rascha,
Bernadetę Pietruszka z
Opolskiego Kuratorium Oświaty, Jolantę
Kawecką z Urzędu Marszałkowskiego,
Barbarę Dziubałtowską - dyrektor
Biura Obsługi Oświaty Samorządowej wraz z pracownikami.
|
Witam
delegację szkoły podstawowej w Prószkowie a panią
Teresą Smoleń |
Witam dyrektorów oraz delegacje
szkolne i przedszkolne z naszej gminy: dyrektor
Marię Chudala -
Złotniki,
Alina Wasilewska - Boguszyce,
Halinę Łysak - Ligota Prószkowska,
Stefanię Smarzlik - Prószków,
Janinę Pawłowska - Górki,
Krzysztofa Cebulę - Zimnice Wielkie
|
Są z nami
Przedstawiciele Rady Rodziców na czele z panią Przewodniczącą
Ewą Kaźmierz |
Cieszę się, że mogę powitać wśród
nas wszystkich tych którzy przyczynili się do uświetnienia naszej
dzisiejszej uroczystości przekazując nam cenne informacje i materiały o ks
Kwiotku a są to państwo:
Urszula i Bernard Lellek - Ingeborga
Odelga oraz pani Rita Matuszczyk
|
Na zakończenie
Joanna Rasch - dyrektorka prószkowskiego gimnazjum powitała
wieloletnich sponsorów i "pomocników" szkoły: państwo
Wiśniewscy z Prószkowa i pan Arnold Kuc,
Mariusza Staniów i przedstawicieli prószkowskiej policji
|
Witam
serdecznie emerytowanych, byłych nauczycieli naszej szkoły. Witam Grono
Pedagogiczne oraz pracowników niepedagogicznych naszej placówki. |
Już na
koniec, ale najgoręcej witam was droga młodzieży oraz przybyłych na
dzisiejszą uroczystość waszych rodziców |
Motto naszej szkoły |
"Wszystko można osiągnąć wytrwałą pracą"
|
Jako Dyrektor
Publicznego Gimnazjum imienia Hugo Kwiotka w Prószkowie pragnę zapewnić,
że wspólnie z Gronem Pedagogicznym dołożymy wszelkich starań, aby
kształtować naszą młodzież do tworzenia społeczeństwa, w którym do głosu
nie tylko będzie dochodziła chęć zysku, ale także bezinteresowne uczynki
wyświadczone na rzecz drugiego człowieka. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Moment uroczystego
ślubowania |
|
|
|
|
|
przemówienie powitalne pani
burmistrz Róża Malik |
|
Ks.
proboszcz dr hab. Andrzej Hanich
podczas wykładu |
Aby przybliżyć, - Gorąco
polecam - szczególnie młodzieży - postać tego kapłana -
Patrona - załączam niżej
(za zgodą autora) wykład
wygłoszony przez ks. proboszcza Andrzeja Hanich podczas
uroczystości nadania imienia szkole. Wykład - moim zdaniem -
piękna lekcja historii naszego Heimatu - na
podstawie jednego życiorysu. Jego życiorys to nasz - Ślązaków życiorys.
Jego przeżycia: I Wojna Światowa, Powstania Śląskie, czasy nazizmu, II
wojna "wyzwoleńcza" i czasy powojenne - to czasy, w których żyli
nasi rodzice i wielu z nas wcześniej urodzonych, pamiętających
jeszcze ks. Hugona Kwiotka.
|
ks. dr hab. Andrzej
Hanich |
Ks. Hugon Kwiotek, proboszcz w Prószkowie w
latach 1907–1959
(wykład wygłoszony podczas uroczystości nadania imienia ks. H. Kwiotka
Publicznemu Gimnazjum w Prószkowie, w poniedziałek 13.09.2010 r.) |
|
Ks. Hugon
Kwiotek urodził się 13.09.1876 r., a więc dokładnie 134 lata temu, w
Rudyszwałdzie, pow. Racibórz, na pograniczu śląsko–morawskim, w rodzinie
miejscowego nauczyciela i kierownika szkoły. Do gimnazjum, które ukończył
maturą, uczęszczał w Raciborzu. Następnie odbył studia
filozoficzno–teologiczne na Uniwersytecie Wrocławskim. Po ich ukończeniu,
w gronie 99 kolegów swego rocznika studiów, we Wrocławiu 21.06.1899 r.
przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa wrocławskiego, kard. Georga
Koppa*1.
Po krótkim wikariacie w Rozmierzy i Strzelcach
Namysłowskich, w lutym 1901 r. otrzymał nominację na wikarego parafii
mariackiej w Katowicach-Bogucicach, gdzie u boku ks. prałata Ludwika
Skowronka działał duszpastersko przez sześć lat. Bogucicki proboszcz, ks.
L. Skowronek był twórcą najbardziej popularnego na Śląsku Opolskim
modlitewnika „Droga do nieba”, stąd też, po jego śmierci, ks. Kwiotek,
blisko z nim związany, nadal się o to dzieło życia ks. Skowronka
troszczył, unowocześniając je i poprawiając. Ułożył również do tego
modlitewnika chorał, czyli zbiór melodii do tekstów zawartych w nim
pieśni, przyczyniając się tym samym do upowszechnienia śpiewu kościelnego
na Śląsku Opolskim. Pomogły mu w tej pracy nie tylko wybitne uzdolnienia
muzyczne (mówiono o nim, że miał słuch absolutny), ale także jego wielkie
umiłowanie śpiewu ludu.
Kiedy 27.11.1907r. ks. Kwiotek obejmował parafię
prószkowską, przy swym wprowadzeniu na urząd proboszcza miał powiedzieć,
że w Prószkowie chciałby już pozostać do śmierci. Nie mógł przewidzieć, że
pragnienie to się spełni, że przeżyje tu ponad 52 lata, w tym takie
wydarzenia jak: I wojna światowa, trzy powstania śląskie (1919–1921),
plebiscyt górnośląski w 1921 r. i podział Górnego Śląska pomiędzy
odrodzoną po rozbiorach Rzeczpospolitą i Niemcy, czasy terroru
nazistowskiego i wywołana przez Adolfa Hitlera II wojna światowa z jej
brzemiennymi konsekwencjami – bezmiarem zniszczeń i cierpień ludzkich oraz
powojenną zmianą przynależności państwowej Śląska Opolskiego z niemieckiej
na polską i związaną z tym znaczną wymianą ludności na tym obszarze. Nie
mógł wreszcie przewidzieć, że wśród swoich prószkowskich parafian, którym
będzie służył przez kilka pokoleń, znajdzie kiedyś swój wieczny spoczynek.
Będąc kapłanem wybitnie zdolnym, a przy tym o bardzo szerokich
horyzontach, w swej działalności w Prószkowie nie ograniczał się tylko do
samego duszpasterstwa. Swoje niemałe
wpływy, bo
jako radny powiatu cieszył się dużym autorytetem społecznym w opolskim
powiecie, wykorzystał w zarządzie powiatu opolskiego dla dobra mieszkańców
Prószkowa i okolicy, przyczyniając się walnie do zbudowania drogi łączącej
Prószków z Zimnicami Małymi (1926 r.) oraz drogi łączącej Ligotę
Prószkowską z Jaśkowicami. Także nowy budynek szkoły parafialnej w
Prószkowie zawdzięcza swe powstanie jego staraniom (1930-1931).
Przyczynił
się również do wybudowania kościoła filialnego w Przysieczy (1925 r.) oraz
do wyodrębnienia dotychczasowej filii w Ligocie Prószkowskiej w
samodzielną parafię. Dzięki przyjaźni z hr. Matuschką, ówczesnym starostą
opolskim, ks. Kwiotek pomógł ks. J. Kubisowi, proboszczowi opolskiej
parafii św. Krzyża, z którym także się przyjaźnił, pozyskać na rzecz
opolskiej Fundacji św. Wojciecha, zarządzającej szpitalami w Opolu do 1945
r., niszczejący zamek w Prószkowie z przeznaczeniem na Dom Pomocy
Społecznej (1929 r.), w którym placówka ta znajduje się do tej pory.
Największą uwagę poświęcał jednak zabytkowemu
kościołowi parafialnemu w Prószkowie, troszcząc się o jego renowację i
konserwację (za jego czasów dwukrotnie zostało odmalowane barokowe wnętrze
kościoła, a w 1955 roku odnowiono kościół od zewnątrz). Księdzu Kwiotkowi
prószkowski kościół parafialny zawdzięcza również swe obecne organy marki
Berschdorf. Pierwotnie kościół w Prószkowie posiadał barokowe 6-głosowe
organy mechaniczne wykonane w 1734 r. przez Marcina Teichmana*2.
Musiały one jednak być w tak złym stanie, że na niewiele zdał się ich
generalny remont w 1909 r. wykonany przez znany śląski warsztat
organmistrzowski z Nysy, założony w 1888 r. przez Paula Berschdorfa*3
Dlatego w 1938 r. z inicjatywy ks. Hugona Kwiotka podjęto decyzję o
budowie nowego 18-głosowego instrumentu o trakturze pneumatycznej*4,
który w 1939 r. został wykonany przez tenże warsztat organmistrzowski.
Organy te swoim patetycznym brzmieniem uświetniają liturgię parafialną do
dzisiaj. |
Z tą szeroko zakrojoną działalnością na zewnątrz łączyła się
gorliwa praca duszpasterska w parafii. Mając zawsze serce otwarte na
wymogi czasu, zgodnie z hasłem „Znak czasu, znakiem od Boga”,
starał się szczególnie o rozbudowanie duszpasterstwa stanowego. Będąc
członkiem Unii Apostolskiej, zgodnie z jej programem „Wszystko dla
Najświętszego Serca Jezusa przez Maryję Niepokalaną”, oddawał
szczególną cześć Sercu Pana Jezusa i ten kult pragnął głęboko wszczepić w
serca parafian. Osobista pobożność dawała mu siły do codziennego
podejmowania trudu działalności kapłańskiej, choć z upływem czasu
zmieniały się warunki pracy duszpasterskiej. On jednak niezmiennie trwał
na swym prószkowskim posterunku, będąc wierny swemu kapłańskiemu
posłannictwu. W latach trzydziestych XX wieku ks. Kwiotek przygotował
duchowo parafię na obchód jubileuszu 250-lecia kościoła, który
prószkowianie obchodzili w odpust św. Jerzego w 1937 r. Napisał też wtedy
kronikę parafialną, która stała się podstawowym źródłem do dziejów
Prószkowa dla autorów późniejszych opracowań historycznych.
Podczas II wojny światowej ks. Kwiotek ukrywał w Prószkowie łaskami
słynącą figurkę św. Anny Samotrzeciej z Góry św. Anny. Miało to związek z
wypędzeniem tamtejszych franciszkanów z Góry św. Anny przez władze
hitlerowskie. Dnia 13.11.1940 r. gestapo zmusiło zakonników do opuszczenia
klasztoru przekazując go volksdeutschom z Rumunii. Franciszkanie
zamieszkali wówczas prywatnie u zaprzyjaźnionych rodzin na Górze Świętej
Anny i dalej obsługiwali kościół i kalwarię. Dnia 19.06.1941 r. gestapo
ponownie zawezwało wszystkich zakonników do pobliskiej gospody („Gräfliches
Gasthaus”) i oznajmiło im, że na podstawie ustawy z lutego 1933 r.
„O ochronie państwa i narodu” i ustawy „O specjalnych
pełnomocnictwach” (tzw. Ermächtigungsgesetz, również z 1933 r.)
likwiduje się klasztor i Dom Pielgrzyma, a całe mienie kościelne
przechodzi na skarb państwa. Jedynie kościoła Świętej Anny nie
zarekwirowano, który nadal pełnił swoją sakralną funkcję, obsługiwany aż
do powrotu franciszkanów na Górę św. Anny w 1945 r. przez ks. Franciszka
Duszę, kapłana diecezjalnego. Natomiast zakonników zobowiązano do
opuszczenia Góry Świętej Anny i zabroniono im przebywania na terenie
powiatu strzeleckiego pod karą zesłania do obozu koncentracyjnego.
Franciszkanie ulegli więc rozproszeniu – rozjechali się po
zaprzyjaźnionych parafiach, gdzie pomagali proboszczom w duszpasterstwie
parafialnym*5. W taki sposób znalazł się w
Prószkowie późniejszy wieloletni gwardian klasztoru na Górze św. Anny o.
Feliks Koss OFM. |
Przedtem jednak z obawy, aby łaskami słynąca figurka św. Anny
nie została zniszczona bądź sprofanowana, po kryjomu w
nocy z 19 na
20.06.1941 r. zakradł się do annogórskiego kościoła i podmienił oryginał
figurki na kopię. Następnie schowawszy figurkę do plecaka, udał się z nią
do Prószkowa, gdzie powierzył ją opiece ks. Kwiotka, który ukrył ją w
sobie wiadomym miejscu. W Prószkowie figurka św. Anny Samotrzeciej
pozostawała przez pewien czas wraz z pomagającym w duszpasterstwie o.
Kossem, z którym, wędrując w jego plecaku przez kolejne miejsca wojennej
tułaczki (Opole, Chmielowice, Jurandów koło Kłodzka), powróciła do
bazyliki na Górze św. Anny w 1945 roku.
Podobnie było z obrazem Matki Boskiej Opolskiej, który pod koniec
1944 roku – zaprzyjaźniony z ks. Kwiotkiem, ks. prałat J. Kubis, proboszcz
opolskiej parafii św. Krzyża i zarazem kurator Domu Pomocy Społecznej w
zamku prószkowskim – również zabrał po kryjomu z kościoła św. Krzyża,
przewiózł do Prószkowa i powierzył do przechowania ks. Kwiotkowi. Obraz
Matki Boskiej Opolskiej przebywał w Prószkowie, w znanym tylko ks.
Kwiotkowi miejscu, aż do sierpnia 1945 r. Jak pisze ks. E. Heinrich,
„kiedy prymas Polski, kard. August Hlond mianował pierwszym
administratorem apostolskim Śląska Opolskiego ks. Bolesława Kominka, który
we wrześniu 1945 r. miał objąć swój urząd, nowe polskie władze
administracyjne Opola postanowiły uroczyście powitać go na granicy miasta.
Dla nadania tej uroczystości bardziej doniosłego charakteru postanowiły
powitać ks. Kominka także cudownym obrazem Matki Boskiej Opolskiej, który
znajdował się jeszcze w Prószkowie. Urzędnik polskiej administracji
państwowej Kuśnierski (pochodzący z Prószkowa) postarał się w
komendanturze radzieckiej o specjalne zezwolenie na przewiezienie obrazu z
Prószkowa do Opola. Kiedy wieziono zapakowany w pakunek obraz, wiozący go
na furmance napotkali pomiędzy Chrząszczycami a Górkami patrol radziecki.
Był to oficer z adiutantem. Kazał on zatrzymać wóz i rozpakować pakunek,
chcąc zobaczyć jego zawartość. Na widok obrazu Matki Boskiej wypowiedział
ze czcią: «Ikona» i przeżegnał się prawosławnym znakiem krzyża. Kazał
obraz ponownie zapakować, oznajmiając woźnicy, że będzie ich eskortować aż
do Opola. W taki sposób obraz szczęśliwe powrócił na swoje dawne miejsce*6
Wojny
w pełnym tego słowa znaczeniu ziemie śląskie nie zaznały od czasów
napoleońskich, ale za to działania zbrojne, jakie przetoczyły się tu wraz
z nadejściem frontu wschodniego i działalność Armii Czerwonej w pierwszej
połowie 1945 r., zamieniły niektóre okolice w zgliszcza, przy czym tysiące
ludności cywilnej poniosło śmierć z rąk „wyzwolicieli”. W taki oto sposób
Śląsk Opolski płacił krwią swoich mieszkańców za wojnę, krzywdy i
niewyobrażalne cierpienia ludności rosyjskiej spowodowane przez
hitlerowskie Niemcy na ogromnych obszarach Związku Radzieckiego. A
Opolszczyzna w 1945 r. należała jeszcze do III Rzeszy. Prószków, zajęty
przez Armię Czerwoną 19.03.1945 r., ocalał jednak od większych zniszczeń.
Nie było tu także masowych mordów na ludności cywilnej. Były natomiast
liczne rabunki mienia i zgwałcenia kobiet. Kościół w Prószkowie
czerwonoarmiści zamienili na stajnię dla koni, używając ornatów mszalnych
i innych strojów liturgicznych jako okryć końskich.
W obliczu nadciągającego nieszczęścia zdecydowana większość proboszczów i
część wikarych na Śląsku Opolskim pozostała na swoich placówkach
duszpasterskich, aby nie opuszczać ludności cywilnej. Niektórzy wprawdzie
ogarnięci strachem, chcąc przeczekać najbardziej niebezpieczne momenty
walk frontowych i wejście Armii Czerwonej, w ostatniej chwili decydowali
się na ucieczkę do pobliskich miejscowości, aby tam szukać schronienia u
znajomych, ale też po ustaniu walk od razu wracali do swoich parafian, aby
być wśród nich. Tak też postąpił ks. Kwiotek. Potwierdza to wspomnienie
jednej z prószkowianek: „Pamiętam, jak moja mama opowiadała historię
ucieczki w 1945 r. przed zbliżającym się frontem wschodnim i nadciągającą
Armią Czerwoną (była wtedy sześcioletnią dziewczynką). W niewielkiej
grupie uciekinierów był także ks. Hugon Kwiotek.
|
Trzymając
moją mamę w objęciach, bo uciekał z całą jej rodziną, a
także sąsiadami, jechali wozem drabiniastym przez lasy i przez całą drogę
odmawiali różaniec. Śpiewali przy tym pieśni maryjne. A ksiądz Kwiotek
miał donośny głos! Fakt, że był z nimi duchowny, jak wspominała mama,
dawał im wiarę i otuchę, że nic złego nie może im się przydarzyć. I tak
też się stało. Ocaleli”*7
Wśród zamordowanych w trakcie opanowywania Śląska
Opolskiego przez Armię Czerwoną w pierwszych miesiącach 1945 r. 45 księży
diecezjalnych i zakonników oraz ponad 80 zakonnic było aż 3 kapłanów z
dekanatu prószkowskiego. Zginęli oni
pod koniec stycznia 1945 r. w miejscowościach położonych nad Odrą,
w pobliżu których walki były krótkie, ale za to niezwykle zażarte i krwawe
i gdzie front walk zatrzymał się na kilka tygodni (od końca stycznia do 19
marca 1945 r.)*8.
I tak w Rogowie Opolskim
został zamordowany przez czerwonoarmistów 40-letni administrator tej
parafii, ks. Alojzy Zug (30.11.1905–29.01.1945). Gdy mocno przetrzebieni
przez snajperów niemieckich w trakcie forsowania Odry na wysokości Rogowa
Opolskiego czerwonoarmiści zajęli tę wioskę i z zemsty pojmali 33
mężczyzn, w większości „łodziourzy” (łodziarze, marynarze barek
odrzańskich, którzy nosili nieco podobne do wojskowych czapki i uniformy,
choć byli cywilami), których zamknęli w stodole, wtedy to – wedle jednej
relacji – dołączył do nich ks. A. Zug, który nie chciał opuścić swoich
parafian w potrzebie. Najpewniej liczył na to, że jego obecność wpłynie
łagodząco na Rosjan i uchroni uwięzionych od nieszczęścia. Wedle innej
relacji, został on zatrzymany przez czerwonoarmistów, podobnie jak
pozostali mężczyźni. Rozpoczęte przesłuchania pojmanych przerwał
niespodziewany kontratak niemiecki w rejonie Rogowa Opolskiego. Wówczas
żołnierze radzieccy, prowadzący tę grupę przez dzielnicę Posiłek,
zastrzelili tam wszystkich mężczyzn, a wśród nich ks. A. Zuga*9.
W Zimnicach Wielkich został zamordowany przez czerwonoarmistów 34-letni
administrator tej parafii, ks. Karol Brommer
(7.03.1911–27.01.1945). Mimo próśb i nalegań parafian, aby wyjechał i
schronił się w pobliskim Prószkowie, pozostał na miejscu, gdyż jak sam
mawiał: „Dobry pasterz nie opuszcza swojej owczarni!”*10
Po wejściu Armii Czerwonej do Zimnic, w wiosce zapanował
horror – zaczęło się mordowanie mieszkańców, gwałty, plądrowanie i pożary
domów. Zginęły tam wówczas 64 osoby, a wśród nich ks. K. Brommer, którego
zwłoki spłonęły w wypalonym doszczętnie budynku plebanii*11.
W Boguszycach został zamordowany przez czerwonoarmistów 60-letni proboszcz
tej parafii, ks. Franciszek Walloschek (30.09.1885–28.01.1945)*12
Gdy zbliżał się front w 1945 r. ks. F. Walloschek uczył się intensywnie
języka rosyjskiego, aby w razie potrzeby móc pośredniczyć pomiędzy
żołnierzami Armii Czerwonej a swoimi parafianami i w ten sposób ich
uchronić od nieszczęścia. W pobliżu Boguszyc pod koniec stycznia 1945 r.
toczyły się niezwykle krwawe walki, które kosztowały życie setek żołnierzy
radzieckich i niemieckich. Być może za to Boguszyce zapłaciły straszliwą
cenę. Jak pisze w kronice parafii w Chrząszczycach, jej wieloletni
proboszcz, nieżyjący już ks. Jan Skorupa*13
„kiedy Rosjanie weszli do Boguszyc 25.01.1945 r., urządzili mieszkańcom
krwawą łaźnię. Trzysta osób cywilnych, wraz z proboszczem, ks. F.
Walloschkiem poniosło śmierć. Niektórzy twierdzą, że to był skutek działań
Volkssturmu (tj. pospolitego ruszenia czyli paramilitarnych oddziałów
zbrojnych), stawiającego twardy opór atakującym jednostkom radzieckim,
które nie widziały w Volkssturmie regularnego wojska, ale partyzantów, co
wywołało u sowietów wściekłość i żądzę okrutnej zemsty. Inni sądzą, że w
Boguszycach sowieci osadzili specjalnie kompanię karną, aby dokonała
masakry mieszkańców. |
Jakakolwiek jednak nie byłaby przyczyna tej tragedii,
pozostaje niepodważalnym faktem, że sowieci zamordowali tam ponad 300
cywilów, głównie starców, kobiety i dzieci. Zginęły nawet całe rodziny.
Początkowo wydawało się, że stosunki między zakwaterowanymi na plebanii
czerwonoarmistami a proboszczem układały się dość poprawnie, tym bardziej,
że ks. F. Walloschek potrafił dogadać się z nimi po rosyjsku. To mu jednak
nie pomogło i 28.01.1945 r. został zabrany na podwórko jednego z
gospodarstw i tam wraz z grupą mężczyzn zastrzelony (przez strzał w
potylicę), zaś plebania została splądrowana i spalona”*14
Jeden ze świadków podaje, iż żołnierze radzieccy wrzucili księdza do
gnojowiska i tam go zastrzelili, wcześniej zdzierając z niego sutannę,
którą później nałożył na mundur jakiś pijany skośnooki czerwonoarmista (wg
innej relacji nie była to sutanna, ale ornat mszalny czy też nieszporna
kapa, zabrana z kościelnej zakrystii) i tak przebrany, jeździł bryczką po
wiosce, strzelał z pepeszy i wykrzykiwał: „Boga już nie ma i nareszcie
już nikt nie musi się modlić!"*15.
Niełatwo było zatem przywrócić bezpośrednio po działaniach wojennych
normalną działalność duszpasterską w parafiach, których ludność uległa
rozproszeniu na skutek przymusowej ewakuacji czy ucieczki przed frontem
bądź dotknięta została wielorakimi nieszczęściami. Księża śląscy
przystępowali jednak bez zwłoki do wykonywania posług duszpasterskich i
mimo przygnębiających zniszczeń wojennych w kościołach od samego początku
(zwłaszcza na terenach przedodrzańskich) odprawiali msze święte
uroczyście, tzn. z homilią i śpiewami ludu (po polsku), chociaż byli też i
proboszczowie, którzy ograniczali się do odprawiania jedynie tzw. cichej
mszy świętej (bez kazania i śpiewów ludu). Wyglądało to na chęć
przeczekania złego czasu i oczekiwanie na powrót rzeczywistości
niemieckiej. A ponieważ sprzyjało to poczuciu beznadziejności, dlatego
wielu proboszczów odnosiło się krytycznie do takiej postawy i – w myśl
maksymy „Signum temporis,
signum Dei” (w dosłownym
tłumaczeniu: „Znak czasu, znakiem od Boga”)
– aktywnie podejmowało normalną działalność duszpasterską,
uważając, że zwłaszcza w tak ciężkich czasach, w taki sposób należy
wiernym wlewać otuchę do serc i budzić nadzieję, tym
bardziej, że zwątpienie siali zarówno radzieccy komendanci wojenni, jak i
natarczywa propaganda niemiecka, która poprzez zrzucane z samolotów
ulotki wzywała do wytrwania, „bo Niemcy wrócą"*16
Księża ci nie mieli też wątpliwości, że po
zakończeniu działań wojennych skończyły się rządy niemieckie,
przynajmniej na terenach, które po I wojnie światowej stanowiły obszar
plebiscytowy. Dlatego na tym obszarze język polski do oficjalnego
duszpasterstwa (choć równolegle do nadal jeszcze używanego języka
niemieckiego) księża ci wprowadzili z własnej inicjatywy, bez nacisków ze
strony nowych władz polskich. Byli wśród nich ks. Hugon Kwiotek, proboszcz
w Prószkowie i wspomniany już ks. Jan Skorupa, proboszcz w Chrząszczycach.
Trzeba przy tym pamiętać, że po latach obowiązkowego urzędowego używania
języka niemieckiego polszczyzna duchowieństwa śląskiego nie była poprawnym
językiem literackim, lecz językiem ludu śląskiego (gwara śląską z
naleciałościami niemieckimi), dla tego ludu zrozumiałym, który jednakże
raził i śmieszył osoby spoza Śląska, a niejednokrotnie stawał się
przedmiotem ataków. Kto doceni, ile mozołu i wysiłku kosztowało wtedy
przygotowanie kazania niedzielnego przez księdza, który choć słabo znał
język polski, to jednak bardzo chciał na Śląsku pozostać i kontynuować tu
pracę duszpasterską. Ślęczał taki przez cały tydzień obłożony książkami
kaznodziejskimi i słownikami nad kazaniem, które w 10 minut odczytał lub z
trudem z pamięci wygłosił z ambony, by jeszcze narazić się na śmiech i
krytykę *17.
|
Ślady
w postaci odręcznych notatek ks. Kwiotka, który mówił gwarą
śląską,
żmudnie zapisane na marginesie stronic podręczników kaznodziejskich, z
których przygotowywał się do kazań, a które zachowały się na plebanii w
Prószkowie, świadczą o tym, że i ks. Kwiotek miał podobne problemy,
chociaż z upływem czasu mówił już coraz bardziej poprawną polszczyzną.
Gdy wraz z objęciem władzy przez administrację polską bezwzględnie
zabroniono używania języka niemieckiego w duszpasterstwie, w parafiach o
zdecydowanej przewadze ludności niemieckiej, a do takich należał Prószków,
proboszczowie radzili sobie w ten sposób, że pieśni mszalne, śpiewane
dotąd po niemiecku, a które były znane starszym wiernym również w wersji
łacińskiej, śpiewano tylko po łacinie. A ponieważ jeszcze w dalszym ciągu
niezbędne było w tych parafiach używanie w duszpasterstwie języka
niemieckiego (przynajmniej w podstawowym zakresie, aż do czasu wysiedlenia
ludności niemieckiej), a jednocześnie osiedlała się tam napływająca coraz
liczniej ludność polska, która na język niemiecki w kościele reagowała
niezwykle emocjonalnie („nowo przybyli robili mi sceny w zakrystii
– wspominał ks. M. Czerwensky, w tamtym czasie wikary parafii Świętego
Bartłomieja w Gliwicach – ponieważ w niedziele czytałem Ewangelię także
w języku niemieckim, a po niej krótko w tym języku przemawiałem*18,
księża śląscy, aby duszpastersko objąć obie grupy wiernych w trakcie
nabożeństw, wykorzystywali dawne modlitewniki i śpiewniki polskie, głównie
„Droga do nieba” autorstwa ks. L. Skowronka (przechowane dotąd w
ukryciu przez starszych), których używano przed wojną, zanim wydany został
w 1939 r. przez władze hitlerowskie zakaz używania języka polskiego
podczas nabożeństw, ponieważ było w nich wiele pieśni tłumaczonych z
języka niemieckiego na polski przy zachowaniu tych samych melodii. W taki
oto sposób śląscy duszpasterze starali się przezwyciężać w kościołach
barierę językową pomiędzy obiema grupami wiernych i podczas nabożeństw
jednoczyli ich przez wspólną modlitwę i śpiew*19
W nowej, polskiej rzeczywistości, zmieniająca
się nieustannie pod względem struktury ludności parafia prószkowska, w
której było coraz więcej ludności napływowej, szybko zaakceptowała i
polubiła swego dotychczasowego proboszcza, bo był dobrym człowiekiem i
mądrym duszpasterzem, który w swoim oddziaływaniu duszpasterskim potrafił
przyciągnąć do kościoła wszystkich bez względu na pochodzenie. Uwielbiały
go zwłaszcza dzieci, bo umiał ks. Kwiotek z nimi rozmawiać, obdarowując je
zawsze cukierkami, które nosił w przepastnych kieszeniach swojej sutanny.
Mimo to parafia, której oddał on większość swego życia, okazywała się być
niekiedy „ciężkim gruntem” dla duszpasterskich wysiłków leciwego już ks.
Kwiotka, skoro spotykały go niekiedy takie przykrości, jak wybicie
wszystkich szyb okiennych na plebanii od frontu budynku w nocy z 8 na 9
lipca 1957 r. Jaki był tego bezpośredni powód – dzisiaj nie wiadomo.
Sędziwy proboszcz rychło dowiedział się od życzliwych mu osób, kto był
sprawcą tego czynu, ale wyjaśnienie i doprowadzenie do końca tej sprawy
pozostawił Milicji Obywatelskiej, której prószkowski posterunek zajął się
nią i dość szybko ustalił sprawców tego zdarzenia. Milicjanci nie kwapili
się jednak do pociągnięcia tych osób do odpowiedzialności. Toteż 16 lipca
1957 r. ks. Kwiotek, rozgoryczony bezczynnością organów ścigania, a przy
tym powodowany poczuciem elementarnej sprawiedliwości, że skoro ktoś
uczynił coś złego, to powinien przynajmniej naprawić wyrządzoną szkodę,
skierował do Powiatowej Komendy Milicji Obywatelskiej w Opolu prośbę:
„aby ta zechciała przyspieszyć wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji
względem podejrzanych osób, które w imię sprawiedliwości powinny naprawić
popełnioną szkodę*20. Interwencja ta
jednak spełzła na niczym, gdyż władzy komunistycznej walczącej z Kościołem
nie zależało na ukaraniu sprawców szkody wyrządzonej księdzu i ks. Kwiotek
musiał samemu pokryć koszty naprawy powybijanych okien.
|
Lata pięćdziesiąte XX w. były czasem wprowadzania
przez władzę komunistyczną w Polsce kolektywizacji rolnictwa i wdrażania
centralistycznie sterowanej gospodarki socjalistycznej, także w sektorze
rolnictwa. Niosło to ze sobą wiele dramatów ludzkich, jak zawsze wtedy,
kiedy narzuca się innym do realizacji własne nierzadko niedorzeczne
pomysły. Zdarzały się więc i śmieszności. Jedną z nich była propagandowo
nagłośniona powszechna walka z plagą stonki ziemniaczanej, którą rzekomo
nasłali na pola naszego kraju imperialiści amerykańscy. W związku z tym
wymuszano na właścicielach gruntów rolnych i pracownikach Państwowych
Gospodarstw Rolnych zbieranie stonki na uprawach ziemniaków. Nawet dzieci
i młodzież szkolna musiała pomagać starszym w tym ogólnospołecznym
zadaniu. Dlatego szkoły podstawowe i średnie całymi klasami pod przewodem
nauczycieli wychodziły latem na pola obsadzone ziemniakami i zbierały
stonkę.
Obowiązek ten dotknął także osoby duchowne, głównie proboszczów
parafii, które posiadały jeszcze resztki nieznacjonalizowanych przez
władze komunistyczne dawnych nieruchomości rolnych. Ponieważ parafia
prószkowska była w posiadaniu kilku hektarów ziemi rolnej, jej
duszpasterz, schorowany i wtedy już mocno leciwy ks. Kwiotek musiał także
wypełnić obowiązek zbierania stonki. Ze względu jednak na swój podeszły
wiek i zły stan zdrowia zwrócił się do Gromadzkiej Rady Narodowej w
Prószkowie z prośbą o zwolnienie go z tej powinności. Władze gminy okazały
wyrozumiałość dla 81-letniego kapłana i przychyliły się do jego prośby w
piśmie z 12 lipca 1957 r. Treść tego pisma dla dzisiejszego pokolenia
brzmi kuriozalnie, ale jest znakomitą ilustracją absurdów tego czasu:
„W odpowiedzi na prośbę Księdza Dziekana Prezydium Gromadzkiej Rady
Narodowej w Prószkowie, biorąc pod uwagę podeszły wiek i zły stan zdrowia
Księdza Dziekana, postanowiło zwolnić Księdza Dziekana od obowiązku brania
udziału w ogólnych lustracjach w celu poszukiwania stonki ziemniaczanej.
Nadmienia się jednak, że indywidualne poszukiwanie stonki ziemniaczanej
obowiązuje każdego użytkownika ziemi, tzn. że Ksiądz Dziekan winien raz na
tydzień sam osobiście lub poprzez inną osobę przejść chociażby raz swoje
pole obsadzone ziemniakami, aby w razie znalezienia stonki natychmiast
zgłosić o tym do tutejszego Prezydium lub do przodownika ochrony roślin w
celu jej zwalczenia *21.
Leciwy ks. Kwiotek po ludzku nie załamał się, kiedy w
1954 r. potknąwszy się, złamał sobie kość biodrową, co uniemożliwiło mu
już do końca życia swobodne poruszanie się. Odtąd mógł już tylko o kulach
i to bardzo mozolnie poruszać się. Za niego duszpasterstwo w kościele
parafialnym prowadził przydzielony mu do pomocy wikary. Jedyną jego
pociechą było to, że mimo kalectwa mógł codziennie odprawiać na plebanii
mszę św. a jego ulubionym miejscem, zwłaszcza w niedziele i święta, było
krzesło przy oknie, skąd mógł spoglądać na swych parafian spieszących do
kościoła. Z nimi czuł się ciągle mocno związany, biorąc żywy udział w ich
radościach i smutkach, o których opowiadali mu przychodząc na plebanię.
Jak pisze we wspomnieniu ks. Jan Skorupa z Chrząszczyc: „I jak ongiś
Mojżesz podnosił swe ręce ku Bogu, aby swemu ludowi uprosić zwycięstwo,
tak i ksiądz Kwiotek ofiarował swe cierpienia i modlitwy za swych
parafian, po kapłańsku gotując się na śmierć. Miał także tę wielką
łaskę od Boga, że jeszcze w ostatnim dniu swego życia mógł odprawić mszę
św. Nic nie wskazywało na jego bliską śmierć, kiedy w nocy z poniedziałku
na wtorek zaniemógł. On jednak nie łudził się, na głos modlił się, aby
kończąc modlitwę słowami: «Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak
była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.» spokojnie
zasnąć, była to iście to kapłańska śmierć *22
Zmarł w Prószkowie 1.12.1959 r. w 84-tym roku życia, w 61-szym
roku kapłaństwa, obchodząc krótko przedtem niezwykły jubileusz 60-lecia
swych święceń kapłańskich, z czego aż 52 lata był proboszczem w
Prószkowie, pełniąc przy tym przez 35 lat obowiązki dziekana dekanatu
prószkowskiego. Kilka lat przed śmiercią został wyróżniony przez biskupa w
Opolu tytułem radcy duchownego w uznaniu dla wzorowej postawy
kapłańskiej i miru, jakim cieszył się wśród księży i świeckich.
Na jego pogrzeb w Prószkowie w dniu 5 grudnia 1959 r.
przybył ówczesny ordynariusz diecezji opolskiej, biskup Franciszek Jop,
który odprawił żałobną mszę św., i wygłosił kazanie pogrzebowe, podnosząc
niezwykle bogate w zasługi życie Zmarłego i dziękując mu za jego trudy
kapłańskie oraz poprowadził kondukt pogrzebowy na cmentarz w otoczeniu 40
księży i kilku tysięcy wiernych. Wszyscy oni przyszli pożegnać zmarłego
ks. Kwiotka tak licznie, bo był on autentycznie Bożym sługą i Dobrym
Pasterzem ludzkich serc i sumień.
|
Materiały źródłowe:(* 1-22) |
1 Por. J. S k o r u p a, Śp. Ksiądz
dziekan i radca duchowny Hugon Kwiotek (1876–1859), „Wiadomości
Urzędowe Kurii Biskupiej Sląska Opolskiego” 15(1960)1, s 24–26.
2 Por. E. H e i n r i c h, A. P a w e ł c z y k, Zarys dziejów
Prószkowa, Prószków 2000, s. 31
3 Paul Berschdorf, urodzony w 1859 r. w Głogówku, kształcił się w
warsztacie Reinholda Hundecka (firma organmistrzowska założona w Głogówku
po 1877 r., a później przeniesiona do Nysy). Po śmierci swojego mistrza,
przejął on i rozwinął warsztat, który stał się jedną z bardziej znanych
firm organmistrzowskich na Śląsku. Po śmierci w 1933 r. Paula Berschdorfa,
firmę prowadził jego syn Carl (1887–1950). Organy nyskiej firmy zachowały
się w kościołach na terenie woj. opolskiego, m.in. w Głuchołazach,
Chudobie i Namysłowie oraz w kościołach z terenu obecnego województwa
śląskiego (m.in. Gliwice, Michałkowice, Panewniki, Wodzisław Śląski).
4 Instrument o trakturze pneumatycznej, systemie rurkowym, wiatrownice
typu Taschenlade (kieszonkowe); miech typu pływakowego z jednym
podawaczem; 18-głosowe; kontuar wolnostojący, nad klawiaturą tabliczka
firmowa: „BERSCHDORF–NEISSE”. Instrument umieszczony na profilowanej
podstawie, o falistym wykroju, wspartej na kolumnie i czterech filarach;
piszczałki ukształtowane kulisowo, z wieżyczką na osi środkowej.
5 Por. A. H a n i c h, Góra św. Anny – centrum pielgrzymkowe Śląska
Opolskiego (1945–1999), Opole 1999, s. 130–131.
6 E. H e i n r i c h, A. P a w e ł c z y k, Zarys dziejów Prószkowa,
Prószków 2000, s. 34
7 Wspomnienie dr Soni Grychtoł
z domu Klosa, pochodzącej z prószkowskiej dzielnicy Wybłyszczów,
a obecnie mieszkającej w Katowicach, w posiadaniu autora.
8 Por. A. H a n i c h, Martyrologium duchowieństwa Śląska Opolskiego w
latach II wojny światowej, Opole 2009, s. 62–65.
9 Tamże, s. 62–63.
10 Było to czytelne nawiązanie do słów Jezusa „Ja jestem dobrym
pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce” (J 10, 11).
11 Por. A. H a n i c h, Martyrologium duchowieństwa Śląska Opolskiego…,
s. 63–64.
12 Tamże, s. 65.
13 Ks. Jan Skorupa (Skoruppa) (z archidiecezji wrocławskiej), urodzony w
1906 r., wyświęcony na kapłana w 1930 r., proboszcz parafii w
Chrząszczycach (1938–1954). Przed wojną ks. Jan Skorupa aż do października
1939 r. uczył języka polskiego zainteresowanych nim kleryków w seminarium
wrocławskim, urządzał też nabożeństwa dla Polaków mieszkających we
Wrocławiu, a w czasie wojny dla polskich robotników przymusowych, głosząc
im kazania w języku polskim. Po wojnie prowadził kursy języka polskiego
dla swoich parafian. Zresztą – jak sam pisał – „Jestem w tej parafii
podmiejskiej od roku 1939, ludzie tu zawsze mówili po polsku, tylko w
czasie nasilenia germanizacji, byli na zewnątrz zmuszeni do używania
języka niemieckiego. Po zmianie państwowości wszystkie nabożeństwa
zaprowadziłem po polsku, nie czekając na odgórne zarządzenia”
(Wspomnienia ks. J. Skorupy, AKO, zespół: AP ks. J. Skorupy). O nim pisał
J. Pietrzak: „Jednym z pierwszych księży śląskich, którzy zaprowadził
polskie nabożeństwa w okolicach Opola był ks. Jan Skorupa – proboszcz w
Chrząszczycach [...] kapłan wybitny i polskiego ducha, krewniak
biskupa sufragana katowickiego Juliusza Bieńka” (J.
Pietrzak, Rok 1945 na Ziemiach
Zachodnich. Zapomniany zew serc śląskich kapłanów, mps w AKO, zespół: AP
ks. J. Skorupy). W 1954 r. ks. J. Skorupa został usunięty z parafii pod
naciskiem władz komunistycznych, ponieważ, jak twierdziły organy
bezpieczeństwa, „[...] od chwili wyzwolenia do czasu usunięcia z
parafii Chrząszczyce prowadził działalność rewizjonistyczną. Już w 1946 r.
wskazywał z ambony, że władze polskie na terenach zachodnich są tymczasowe
i należy spodziewać się zmiany. W dalszych latach nakłaniał młodzież
chcącą się spowiadać po polsku do spowiedzi u niego w języku niemieckim.
Na terenie plebanii w rozmowie z siostrami zakonnymi prowadził rozmowy
wyłącznie w języku niemieckim. Wypożyczał z biblioteki parafialnej książki
w języku niemieckim dla młodzieży z terenu parafii” (Informacja MBP z
17.11.1956 r. dotycząca księży usuniętych z parafii w lipcu 1954 r. ADO,
zespół: Wysiedlenia księży). Po opuszczeniu parafii zmuszony był przebywać
poza Śląskiem Opolskim, zatrzymał się zatem w Poznańskiem – w Jarocinie,
gdzie pomagał duszpastersko w miejscowej parafii. Po wydarzeniach
październikowych roku 1956 objął ponownie urząd proboszcza parafii w
Chrząszczycach (1956–1980). Konsultor diecezjalny, prałat od 1962 r. Zmarł
20.01.1980 r. Por. „Wiadomości Urzędowe Diecezji Opolskiej” 1981, s.
108–110; W. Musialik,
Skorupa Jan. W: Leksykon duchowieństwa represjonowanego w PRL w
latach 1945–1989. Pomordowani – więzieni – wygnani, t. 1, pod red. J.
Myszora, Warszawa 2002, s. 260–261.
14 Archiwum parafialne w Chrząszczycach, dziennik pisany przez proboszcza,
ks. Jana Skorupę, s. 297–317 i nn.
15 Dane te uzyskano z wywiadu przeprowadzonego przez autora pracy z
obecnym proboszczem boguszyckiej parafii, ks. Józefem Mikołajcem, któremu
z kolei okoliczności śmierci ks. F. Walloschka zrelacjonowali najstarsi
parafianie. Opis tych wydarzeń znajduje się także w powojennej kronice
parafialnej w Boguszycach. W sprawozdaniu dla opolskiej kurii z 27.01.l947
r., pierwszy po wojnie duszpasterz w Boguszycach, ks. prob. A. Opielka,
pisał m.in.: „Zniszczenie wieży kościoła, dachu i szyb i tabernakulum.
Plebania całkowicie wypaloną. Wieś Boguszyce jest do 50% zniszczona
[...]. Jest ogólnie wiadomo, że parafia Boguszyce przez działania
wojenne ciężko ucierpiała i miną jeszcze całe lata, zanim ludzie powrócą
do normalnego życia”. AKO, zespół: AL Boguszyce, sygn. L.B.CIV-3/47.
16 Kronika parafii w Chrząszczycach.
17 Por. A. H a n i c h, Czas przełomu. Kościół katolicki na Śląsku
Opolskim w latach 1945-1946. Opole 2008, s. 277.
18 M. Czerwensky, Schlesien
in weiter Ferne. Erinnerungen eines vertriebenen Priesters an seine Heimat,
Dülmen 1987, s. 138–139.
19 Tamże, s. 137–138.
20 Archiwum parafii św. Jerzego w Prószkowie.
21 Tamże.
22 Por. J. S k o r u p a, Śp. Ksiądz dziekan i radca duchowny Hugon
Kwiotek (1876–1859)…, s. 24–26.
|
|
|
|
słowa powitania - Urząd
Marszałkowski |
|
|
|
słowa powitania - Kuratorium
Oświaty |
|
|
|
Słowa powitania -
Ryszard Galla poseł a sejm R.P. |
|
Po słowach powitania i wspomnieniach - Starosty
Powiatu Opolskiego - prószkowianina Henryka Lakwy - kosz
kwiatów na ręce pani dyrektor Joanny Rasch |
|
|
|
po słowach powitania
Alfreda Helgert - dyrektora szkoły Wigbertschule z Hünfeld -
dar dla Prószkowa porcelanowa mozaika okolicznościowa
|
|
Schulleiter des
Huenfelder Wigbertgimnasium Herrn
Alfred Helgert
Joanna Rasch
dyrektorka Gimnazjum Prószków
|
|
Bogate wspomnienia
Bernard Lellek |
|
Bogate wspomnienia
Ingeborga Odelga - Prószków |
|
|
|
Sztandar szkolny |
|
|
|
|
|
|
|
Na zakończenie zainscenizowane
wspomnienia w wykonaniu uczniów. |
|
Piękna uroczystość! Dziękuję za
imienne zaproszenie! Gratuluję trafnego wyboru
Patrona - naszego, bo w dzisiejszych
czasach - pilnie potrzebujemy wzorców do naśladowania!
|
On
Hugo Kwiotek
jest dla nas "Das
Vorbild"
z którym nasza młodzież może i musi - identyfikować.
|
"Wszystko można osiągnąć wytrwałą pracą"
...... Menander |
pozdrowienia z Folwarku
rudolf |
uwagi i zastrzeżenia
kierować na adres zmarzly@op.pl
|
powrót |