Józef Franciszek Langosch |
|
moje wspomnienia: | |
Urodził się in Chrzowitz 7 października
1935 roku. W księgach metrykalnych zapisany jako najstarszy syn
Josef-Franz z ojca Josefa Langosch (Maurer -murarz) i matki
Maria geb, Tatura. Rodzice chrzestni
Johan Wotzka i Mathilde Langosch (wyznanie katolickie). Związek
małżeński zawarł 22 czerwca 1959 roku z Hildegard Staś
(*19.6.1938) w Gosławicach - podpis ks. Jan Skorupa. |
|
Kiedy byliśmy małymi chłopcami i w krótkich spodniach
- boso - biegaliśmy po ulicach Folwarku, on był wtedy
starszy od nas. Był najsilniejszy w grupie i zawsze starał się to
udowodnić, wzywając nas na pojedynek, kto ma więcej siły w
rękach.
Jego pokazowe popisy zawsze nas denerwowały (bo zawsze wygrywał)
więc nazwaliśmy go szpanerem. Szpaner, to było przezwisko
i tak go wołaliśmy. Z czasem, z naszego oczywiście lenistwa, skracaliśmy
to przezwisko - pomijając dwie pierwsze litery i został
Paner. |
|
Józef - Franciszek Langosch
z tym przezwiskiem został do końca swoich dni, ale genezy już nikt
nie pamiętał. W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, każdy znał
tylko Panera
Łangosowego. Nawet jak kilka dni temu odwiedziłem jego
matkę (98- urodziny), gdy w rozmowie wspomniano o bardzo chorym
Józefie - zapytałem o jakiego Józefa chodzi. Jestem
przekonany, że w naszej Folwarskiej okolicy pytać o Józefa Langoscha
- to wielu powie - nie znam takiego. |
|
Paner Łangosów -
dał się poznać jako ten, który wywoływał wielki strach w bramkarzach,
gdy strzelał do bramki. Jeśli bramkarz w porę nie zreflektował się
i chciał złapać piłkę rękami - to była gwarantowana bramka. Siła
rzutu
Panera zawsze była tak duża, że wykrzywiała palce bramkarzowi i
piłka za plecami wpadała do siatki. Na obronę przed Jego strzałem
był tylko jeden sposób - wypiąstkować piłkę w pole. Ale to pozwoliło
zawodnikom folwarskim na repetę - dobitkę. |
|
Paner był filarem drużyny. Grał w ataku -
przeważnie na środkowej pozycji. Przeciwnicy, aby utrudnić
rozwinięcie Jego siły do strzału, zmuszeni byli angażować
przynajmniej dwóch zawodników - co dawało dodatkową przewagę
naszej drużynie. |
|
Folwark w tamtych latach, w całej okolicy, był
najlepszą drużyną w piłce ręcznej - doszedł do finału
"Mistrzostw Polski" i wygrał. Panera i jego strzały,
znał każdy kibic - a wtedy, każdy był kibicem. |
|
Kiedy poznał swoją
lepszą połowę - Hildegardę - wyprowadził się do Gosławic, gdzie
osiadł na stałe. Ale i tu, jak wypominał ks. proboszcz
- podczas dzisiejszej smutnej żałobnej uroczystości - w
Gosławicach dał się poznać jako silny (ale inaczej) człowiek. |
|
Homilia była dla mnie, jako jego byłego kolegi
z ławki szkolnej i boiska, gdy słyszałem o jego zasługach dla kościoła
i mieszkańców Gosławic, wzruszająca! |
|
Wszystkie wypominki
ks. proboszcza - o zmarłym Józefie mogę streścić
przytaczając anegdotę o
Diogenesie z Synopy ( żył w czasach V-IV w przed Chr.),
który chodził ze świecą po ulicach i mówił,..... że szuka człowieka
-kogoś niezmiernie rzadko spotykanego...... streszczając: ks. proboszcz: powiedział; " zmarły Józef był naszym dobrodziejem, jakiego ze świecą szukać". |
|
LZS FOLWARK 1952 |
|
|
|
LZS FOLWARK 1956 - "Mistrz
Polski" w piłce ręcznej Lata szczęśliwe - rodziny Józefa |
|
22 czerwca 1959 roku | |
Ostania droga Józefa - Franciszka Langosch |
|
podczas nabożeństwa |
|
w drodze z kościoła na cmentarz |
|
Mogiłę pokryła góra kwiatów |
|
|
|
R.I.P. |
|
rudolf z folwarku |
|