Wakacje u Farourza |
Dziś, korzystając z zaproszenia ks. proboszcza Krystiana, poczułem się na chwilę - jak na wakacjach i zazdrościłem beztroskim dzieciom wesołej, niczym nie skrępowanej zabawy na terenach Chrząbeckey plebani. Chciałem być tam od samego rana, ale obowiązki mi nie pozwoliły, dotarłem dopiero na godzinę 11:00, gdy dzieci kończyły - chyba drugie śniadanie. |
Kiedy zobaczyłem tak liczną grupę dzieci,
pomyślałem: dla organizatorów takie wakacje to wielkie wyzwanie i
wielka odpowiedzialność. Sam przez prawie 40 lat zajmowałem się
pedagogiką, wprawdzie nie z takimi małymi, ale nasto i więcej - latkami,
wiem jak szybko młodzi się nudzą a wtedy mają różne pomysły, nie zawsze
odpowiednie. |
Dlatego organizatorom - ks.
Proboszczowi, Parafialnemu Zespołowi "Caritas",
nauczycielkom
Weronice Michalik , Gabrieli Tomechna ,
Halinie Konsek, Klaudi Milek, studentkom:
Danieli Chudalla, Sylwi
Jurkowskiej, Dominice Gambiec, rodzicom Gitcie Przybyła, Stefani
Lazik
należą się słowa
największego uznania i
podziękowania.
|
Tu nie może zabraknąć Pań, które zadbały
o to, by dzieci nie były głodne. Śniadania dzieciom przygotowywały
pani Anna Witek i Helena
Szemainda - dziękuję! w imieniu dzieci,
|
Pani
Klaudia poinformowała mnie
(Dziękuję !),
że na Wakacje u Farourza najwięcej przychodzi dzieci z Chrząszczyc,
potem w kolejności, Złotniki, Górek i Folwarku, czasami również z Zimnic.
Średnia frekwencja wynosiła 70-80
dzieci - podczas dwutygodniowego turnusu (27/06 - 08/07- 2011 w godzinach
9:oo do 14:oo. |
Interesowało mnie, jak
organizatorzy radzą sobie z tak liczną - wiekowo zróżnicowaną (3 -4 do 15
lat) grupą dzieci na terenie plebani. Przecież to prawie jak wojsko w
koszarach. |
Z moją kamerą mogłem swobodnie
obserwować, bo dzieci szybko przestały mnie zauważać. Potworzyły się
grupki a każda zajęła się swoją ulubiona zabawą. Maluchy poszły do
piasku, chłopcy do piłki, melomani do swoich gitar, dziewczyny znalazły
miejsce na trawie i coś malowały, a inni zagrali w dwa ognie, jeździli na
deskorolkach, albo bawili się skakanką. Nikt nikogo nie kierował, w
której grupie jego miejsce. Dzieci zmieniały miejsce zabawy zupełnie
jakby bez kontroli. Opiekunowie w tym czasie tylko asystowali (bez
ingerencji) w to co robiły dzieci. Byłem tam około dwóch godzin i nie
widziałem ani jednego znudzonego dziecka. |
Stałymi punktami tych
spotkań, jak mnie poinformowała pani Klaudia jest: "wspólny
śpiew na schodach plebani, drugie śniadanie poprzedzone modlitwą „Panie
Jezu, nasze Słonko, pobłogosław to jedzonko i tych, którzy je
przygotowali”, czasami organizujemy dzieciom jakieś zawody."
|
Dzieciom wystarczy stworzyć odpowiednie warunki (zapewnić opiekę i
bezpieczeństwo) a one już sobie same jeśli są w grupie, poradzą. W lecie , jak mi wiadomo, dzieci lubią wodę. To chyba jedyny minus "Wakacji u Farourza", brak choćby małego basenu, ale może kiedyś stanie taki na plebani. Czasami, ostatniego dnia spotkań , proboszcz pozwala na „takie lanie”. Wtedy dzieci mają olbrzymią frajdę, powiedziała pani Klaudia. |
A atmosferę tam panującą zarejestrowała moja kamera. |
urosły mi wąsy..... |
|
muszą ćwiczyć krok defiladowy ..... |
chyba malują sobie paznokcie ...... |
babki z pisaku....... |
dobrze że ks. proboszcz kazał okratować okna....... |
nuty na kolanach.... czyta palcami |
samotny chłopiec.... |
maluch pod opieka starszaków.... |
zabawa w dwa ognie.... |
ucieczka przed piłką...... |
uwaga będę główkował...... |
zmęczony Dawid........ |
panienka z okienka...... |
Dzieci beztrosko na plebani się bawią... |
pozdrowienia z folwarku rudolf |